Marta Fox

Marta Fox

Autorka przez krytykę została nazwana objawieniem polskiej powieści młodzieżowej. Z ogromną odwagą porusza sprawy płci, dojrzewania młodzieży.

Marta Fox wydała ponad 40 książek (powieści, opowiadania, wiersze, eseje). Jej książki zostały uhonorowane przez Polską Sekcję IBBY (International Board on Books for Young People) w konkursie Książka Roku 1995 i 2000.

Powieścią "Paulina w orbicie kotów" rozpoczęła cykl historii o nastolatkach, radzących sobie z rozwiązywaniem życiowych problemów. Następne powieści w tej serii to: "Kaśka Podrywaczka", "Karolina XL", "Karolina XL zakochana". Ogromną popularnością wśród młodzieży cieszą się także książki "Cafe Plotka", Plotkarski sms", "Zołzunie", "Sekretnik","Zakochaj się, mamo", "Idol".

Od niedawna Marta Fox tworzy również dla dzieci. Seria, w której pojawiły się kolejno: "Przybij piątkę", "Zielona Nikola" oraz "Bartek Wścieklica" to pełne mądrości i humoru interaktywne książki. Każdą z nich mały czytelnik może współtworzyć z autorką, znajdując miejsce na swoje zapiski i notatki.

Seria jest z powodzeniem wykorzystywana przez pedagogów podczas godzin wychowawczych oraz lekcji etyki jako inspiracja do rozmowy o rzeczach ważnych dla rozwoju społecznego i emocjonalnego dzieci.

Strona internetowa autorki: www.martafox.pl

FRAGMENT WYWIADU Z AUTORKĄ:

Łukasz Grzesiczak: Lubi Pani spotkania z czytelnikami?

Marta Fox: Pisarz nie istnieje bez czytelników. Lubię klimat targów w Warszawie, Krakowie, we Wrocławiu. To przyjemność spotkać się z czytelnikami po półrocznym siedzeniu przy biurku. Z tych samych powodów uczestniczę w spotkaniach autorskich. Do Warszawy przyjechałam prosto ze spotkań promocyjnych nowej książki. To cieszy, że mam czytelników w Chojnie, Gryfinie, Międzyzdrojach i że w bibliotece czytelnicy zapisują się w kolejce po moją książkę.

A jaka jest śląska publiczność?

- Wrażliwa, podobnie jak gdzie indziej. Najmniej spotkań mam na Śląsku, ale to zrozumiałe. Jestem "atrakcją" w odległych miasteczkach, bo nie jestem tam na co dzień. Wczoraj utknęłam w zepsutym pociągu, nie złapałam kolejnego połączenia. Miałam laptop, napisałam na Facebooku, że dojadę do Warszawy koło północy i jestem "uciorana jak sto bandziorów". Wysiadam z pociągu, a na peronie czeka na mnie szesnastoletni czytelnik, Filip z mamą i bukietem kwiatów oraz książkami do podpisu. Nie znaliśmy się. Odwieźli mnie do hotelu. Warto pisać dla takich czytelników.

Jest Pani 20 lat na rynku czytelniczym. Czy młodzi czytelnicy się zmieniają i jak patrzą na książkę?

- Nie rozumiem tych narzekań na poziom czytelnictwa. Książka papierowa współistnieje z audiobookiem i ebookiem, wiele osób czyta w internecie. Zmienia się świat wokół nas, ale emocje pozostają te same. Są tacy, którzy marzą o "wypasionym" telefonie i tacy, którzy potrzebują akceptacji, zrozumienia, miłości i przyjaźni, czyli tego, co ja, gdy dorastałam.